wtorek, 29 listopada 2016

Rozdział 4.

No dobra, trzeba zabrać się za jakieś śniadanie. Tylko jest jeden problem. Gdzie jest kuchnia? No nic, muszę poszukać sama. Zeszłam z łóżka i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w stronę schodów. Gdy zeszłam na dół zaczęłam się rozglądać z kuchnią. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Był to ogromny salon z skórzanymi fotelami i kanapą. Na ścianie wisiał duży telewizor. Skąd on ma na to wszystko pieniądze?- pomyślałam. Nagle po pokoju rozległ się odgłos burczenia w brzuchu. Dobra, trzeba znaleźć tą kuchnie, bo umrę z głodu. Weszłam do kolejnego pokoju. Bingo! Jestem w kuchni. Zobaczymy co Pan Przystojny ma w lodówce. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam jajka. Tak, to będzie dobre. Wyciągnęłam je i znalazłam patelnie. W między czasie włączyłam radio. Zaczęłam przyrządzać jajecznicę i kołysałam biodrami w rytm muzyki. Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek Bad Habit-The Kooks. Gdy właśnie mieszałam jajka na patelni poczułam czyjeś ręce na biodrach. Od razu zesztywniałam.
- Co tak ładnie pachnie?- zapytał Justin.
-Moje śniadanie-odpowiedziałam.
-Chciałaś powiedzieć nasze-nie widziałam jego twarzy, ale mogę się domyślić, że się uśmiechnął zarozumiale.
-Nie, ja zrobiłam sobie, a Ty sobie sam musisz zrobić.
-No nie bądź taka skarbie-odwrócił mnie do siebie przodem i spojrzał na mnie błagalnie.
-Dobrze, podzielę się z Tobą śniadaniem pod jednym warunkiem. Odpowiesz mi na pytanie-już doskonale wiedziałam jakie to będzie pytanie.
-Odpowiem na każde twoje pytanie-powiedział i puścił do mnie oczko.
-Skąd masz pieniądze na to wszystko?-byłam bardzo ciekawa...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Od czego by tu zacząć? Może zacznijmy od początku. Przepraszamy za taką długą nieobecność. Jako że przerwa była tak długa mamy małe problemy z wróceniem do pisania, więc nie złośćcie się długością i jakością rozdziałów. Możliwe, że znowu zaczniemy publikować! Mam nadzieję, że się cieszycie :) Miło by było jakbyście skomentowali ten post, żeby wiedzieć czy dalej prowadzić bloga :)
Pats and Meluś

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 3.

Kate P.O.V.
Wstałam i od razu poczułam coś ciężkiego na moim brzuchu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam cudowne karmelowe włosy. Od razu w głowie pojawiły mi się obrazy ze wczoraj. Dobrze ,że nie zaszło to za daleko. Ja go praktycznie nie znam. Gdy Justin się obudzi muszę mu powiedzieć ,żeby od razu mnie odwiózł do domu. Jejku ile można spać ? Co ja mam ze sobą zrobić ,gdy Jay śpi ? Mam pomysł. Chyba Justin się nie obrazi jak wezmę jego telefon i na nim będę grać ? Zaczęłam szukać telefonu Jusa. Leżał na komodzie za śpiącym chłopakiem. Muszę się tylko do niego jakoś dostać. Wyciągnęłam rękę , ale niestety nie dosięgłam. Na domiar tego jestem strasznym leniem i nie chciało mi się wstawać z łóżka , bo po co można przecież przybliżyć się do Justina i sięgnąć. Kurde, nadal nie dosięgam. Okay, spróbujemy inaczej. Przerzuciłam nogę przez ciało szatyna tak by go nie dotykała. Teraz już na pewno dosięgnę. Jeszcze troszkę i mam telefon. Oczywiście mój pech chciał ,że telefon musiał zadzwonić. Justin poderwał się ,a że byłam nad nim od razu na niego spadłam. Co za upokorzenie.
-Oo, hej całkiem miłe przywitanie na początek dnia.-powiedział Jay trochę zaskoczony.
-Ja przepraszam po prostu się trochę nudziłam i stwierdziłam ,że pogram na twoim telefonie i on zadzwonił i...-nie dokończyłam ,bo Justin mnie pocałował. Tak po prostu pocałował.To było cudowne. Ten chłopak potrafi całować. Gdy już przestałam rozmarzać odepchnęłam go od siebie. Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
-Umm...-nie wiedziałam co powiedzieć po tym pocałunku.
-Sorry, to był jedyny sposób ,żebyś tyle nie mówiła.-powiedział po chwili namysłu.
-Okay? Odwieź mnie do domu...teraz.-myślałam, że postara się o lepszą wymówkę. Mam nadzieję, że zrobi to o co go poprosiłam.
-A jakieś śniadanie może? -zapytał.
-No dobra, ale po śniadaniu odwieziesz mnie do domu?-spytałam.
-Okay. To w takim razie co chcesz na śniadanie? -zapytał wstając z łóżka.
-A co poleca szef kuchni?
-Mnie się pytasz? -zapytał zdziwiony.
-No ,a kogo ?-zapytałam go.
-Przecież ty robisz śniadanie.
-Twój dom i jestem twoim gościem ,więc ty mi robisz śniadanie.-odparłam pewna siebie.
-W takim razie nie będzie śniadania. Dobranoc.-położyła się z powrotem spać. Co za człowiek nie dość ,że nie chce zrobić śniadania ,to jeszcze idzie spać. Świetnie będę musiała się sama obsłużyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, witam was po bardzooo długiej przerwie :/
No to macie rozdział ,wiemże nie jest długi ,ale przepraszam nie miałam czasu i w ogóle cały ten okres czasu był zły dal mnie. 
Pats.

czwartek, 15 stycznia 2015

Przepraszam

Bardzo ,bardzo przepraszam. Nie dodałam rozdziału w sobotę ,bo odłączyli mi internet -.-
Teraz nie będę mogła dodać rozdziału ,bo jeszcze się muszę uczyć na piątek. Rozdział pojawi się w pierwszym tygodniu ferii ,ale dokładnie nie wiem kiedy. Mam nadzieję ,że jesteście wyrozumiali.
Mam pytanie do was co chcieli byście czytać w naszym opowiadaniu? Jakaś sytuacja? Piszcie w komentarzach.
Love Pats <3

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 2.

Chyba go coś boli. Ja mam się przy nim przebierać.
-Proszę powiedz mi , czy cię POPIERDOLIŁO?
-Czy to podchwytliwe pytanie ?-uśmiechnął się głupkowato.
-Nie mam zamiaru się przy tobie przebierać.-odpowiedziałam zirytowana.
-Ale dlaczego? Będę grzeczny obiecuje.
Hmm...właściwie czemu nie zrobię mu na złość. Niech ma za swoje.
-Dobrze, ale jedna zasada możesz tylko patrzeć, dobrze?
-Obiecuje. To będzie nasza zasada.
Powoli patrząc na Justina zaczęłam ściągać spodnie. Specjalnie by go sprowokować ponętnie ruszałam biodrami. Patrzył na mnie z nutą ciekawości i pożądania. Widziałam, że jest strasznie we mnie zapatrzony. Gdy ściągnęłam spodnie nie zakładałam od razu tych od niego. Zaczęłam ściągać bluzkę wiedziałam, że długo nie wytrzyma i prędzej czy później rzuci się na mnie. Ściągając bluzkę czułam jego głodny wzrok na moim ciele. Nagle usłyszałam skrzypienie łóżka i poczułam jak Justin całuje mnie w usta. 
-Złamałeś zasadę o nietykalności.-powiedziałam między pocałunkami ze strony szatyna.
-Zasady są po to by je łamać.-powiedział i znowu zaczął mnie całować.
Jego pocałunki były jak narkotyk. Uzależniały. Powoli z pocałunkami zjechał na moją szyję. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to by zaszło to za daleko. Justin powoli włożył ręce pod moja koszulkę i zaczął ją powoli ze mnie ściągać. Przerwaliśmy pocałunek by mógł ściągnąć bluzkę do końca. Swoje ręce umieścił na moich pośladkach i podniósł mnie. Oplotłam go nogami w pasie. Szatyn skierował się w stronę łóżka dalej mnie całując. Gdy upadliśmy na nie szybko się przekręciłam tak, że to ja na nim siedziałam okrakiem. Ściągnęłam Jay'owi bluzkę prze głowę. Zaczęłam go zachłannie całować. Z ust zjechałam na apetyczny tors szatyna. Chłopak szybko przerzucił nas do wcześniejszej pozycji i namiętnie mnie całował .  Justin zeszedł z pocałunkami na mój dekolt. Dopiero teraz zapaliła mi się lampka w głowie. To zaszło za daleko.
-Justin przestań-powiedziałam między pocałunkami mieszającymi się z moimi jękami.
-Czemu, coś zrobiłem nie tak?-zapytał przerywając pocałunki.
-Tak... to znaczy nie...ughh po prostu...
-Po prostu co ?-zapytał zmartwiony.
-Po prostu nie znam cię i nie wiem co będzie po tym wszystkim.-zamyśliłam się. Przez tą cała sytuacje zapomniałam o swojej rodzinie. Pewnie się martwią. Kompletnie zapomniałam o mamie, tacie, Chrisie i Josh'u.
-Justin mogę zadzwonić?-zapytałam niepewnie.
-Ta, jasne.-zszedł ze mnie i podał mi swoją koszulkę. Szybko ją na siebie wsunęłam. Chłopak podszedł do stolika i wziął z niego swojego Iphona. Tak na prawdę to jestem u chłopaka którego ledwo znam, prawie uprawialiśmy sex i prawdopodobne, a nawet na pewno, będę u niego spała. Tylko ja mogę być taka lekkomyślna.
-Proszę-głos Jusa wyrwał mnie z zamyśleń.
-Dziękuje-wzięłam od niego telefon i wykręciłam numer do mamy.
(Kate-K  Mama-M)
K-Hej mamo to ja Kate...
M-Boże dziecko gdzie ty jesteś? Nic ci nie jest ? Martwiliśmy się o ciebie.
K-Nic mi nie jest...po prostu nie będzie mnie kilka dni. Nie martw się.
M-Jak to, gdzie będziesz? Jak mam się nie martwić skoro moje dziecko jest nie wiadomo gdzie?
K-Po prostu mi zaufaj. Ufasz mi?
M-Tak.
Gdy się rozłączyłam byłam rozdarta. Nie wiedziałam gdzie jestem i ile mnie nie będzie w domu. To wszystko mnie przytłaczało. Odłożyłam telefon na komodę obok łóżka. Wtedy, jakby czytał mi w myślach Justin mnie po prostu przytulił.
-Justin gdzie ja w ogóle jestem?
-Jesteśmy na obrzeżach Stanford, a tak dokładnie to u mnie w domu w moim pokoju.-powiedział uśmiechając się uroczo.
-Możemy iść spać?-zapytałam ziewając.
-Tak oczywiście.
Szybko wsunęłam się pod kołdrę i przytuliłam do poduszki. Justin szybko znalazł się za mną. Przytulił się do moich pleców. Od razu odwróciłam się do niego przodem.
-Mogę tak spać?-nie wiem czemu o to zapytałam.
-Tak.
-Nie przeszkadzam ci?
-Nie, tak jest idealnie.
Natychmiast odpłynęłam do krainy snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to kolejny rozdział. Jak wam się podoba?  Przepraszamy że trochę czekaliście ale święta i sylwester rozumiecie ? Bardzo bym prosiła ,żeby każdy kto przeczyta zostawił jakiś komentarz.
Następnego rozdziały oczekujcie w sobotę za tydzień.
Much love Pats <3


wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia

Moi drodzy z okazji świat Bożego Narodzenia chciałybyśmy życzyć wam wszystkiego dobrego , bogatego mikołaja  ,trafionych prezentów oraz miłego i superaśnego sylwestra :)
Życzymy też ,aby wszystkie wasze marzenia się spełniły ,bo to jest najważniejsze :3
Miłych i spokojnych świąt
Pats and Meluś

Rozdział 1.

Pobiegłam przed siebie. Biegłam trzy godziny, tak sądzę nie mam zegarka ani telefonu, a nadal
jestem w lesie. Zgubiłam się-jako pierwsze przeszło mi przez myśl. Usiadłam na ziemi przy drzewie
i zaczęłam płakać z bezsilności. Co zwykła nastolatka może zrobić w takiej sytuacji?
No właśnie, nic. Siedziałam tam, aż usłyszałam kroki. Nie wiem co mam robić. Być szczęśliwa, bo może to być mój wybawca, albo załamana, bo okaże się, że to jakiś psychol i będzie chciał
mnie zabić. Myślmy pozytywnie.. .
-Hej zgubiłaś się?-usłyszałam głos przy moim uchu. Od razu stanęłam na równe nogi.
-Ja...umm...Tak-odpowiedziałam nieśmiało, od razu spuszczając wzrok. Nie mogłam mu powiedzieć skąd tu się znalazłam. Nie znam go.
-K-kim jesteś?-zapytałam szeptem.
-Jestem Justin, ale znajomi nazywają mnie Jay. Przedstawił się wyciągając do mnie rękę. Lekko uścisnęłam jego dłoń. Myślałam czy powiedzieć mu prawdziwe imię, czy skłamać. Wydawał się być porządnym facetem.
-Jak się tu znalazłaś, co... ?-zapytał nie 
kończąc.
-Katherine, dla przyjaciół Kate.
-Dobra, więc...?
-Wybiegłam z domu. -odparłam nonszalancko .
-A, gdzie jest ten dom?-zapytał ze śmiechem.
-Nie wiem.
-Wow. Naprawdę nie wiesz?
-No chyba ci przed chwilą powiedziałam...-odpowiedziałam zirytowana.
-Zadziorna...Lubie takie.Czuje, że będzie to początek świetnej przyjaźni.-rozmarzył się.
-Ja tu czuje jedynie twoje perfumy .Swoją drogą są zajebiste.
-Dziękuje ma się ten styl.-uśmiechnął się seksownie.
Dopiero teraz zauważyłam jaki jest przystojny. Czekoladowe oczy, miodowe włosy, piękny uśmiech, całuśne usta i twarz bez ani jednej skazy. Był bardzo seksowny.
-To co, dalej będziesz mnie obczajać, czy idziemy do mnie ?
Szybko spuściłam wzrok. Kiedy zaczęłam się na niego gapić ?!
-Ja się nie ga...Do ciebie ,po co ?
-No wiesz, ostry i namiętny seks przy kominku ci odpowiada ?
-Co?! Ty jesteś nienormalny. Wyglądam ci na jakąś dziwkę czy jak ?!-Ja pierdole co za skurwysyn ,a już myślałam ,że będzie się można z nim dogadać.
-Spokojnie skarbie, żartowałem...Wracając do tematu ,to idziesz czy nie? Chyba nie chcesz spędzić nocy sama w tym lesie?
-Ja pierdole, mam inne wyjście ?-Jeszcze mi tu ze skarbem wyjeżdża ,no ale daruje mu to.
-Nope.-odpowiedział zadowolony.
-Tak myślałam...Daleko mieszkasz ? Nogi mnie bolą.
-Niestety daleko ,ale przyjechałem samochodem.
-Prowadź.
Po 10 minutach znaleźliśmy się przy samochodzie. Nie byle jakim samochodzie ,był to Chevrolet Camaro ss.
-Ty się na co dzień takimi brykami wozisz ?-zapytałam zachwycona samochodem.
-Proszę cię lepsze lepsze maleństwa są u mnie w garażu.-powiedział dumny.
Wsiedliśmy do samochodu zapinając pasy. Justin odpalił i po chwili ruszyliśmy.
-Zagrajmy w 20 pytań.-powiedział po 5 minutach jazdy.
-Okay. Ja zaczynam. Ile masz lat ?
-Mam 19 lat. A ty ?
-17. Co robiłeś o tej porze w lesie ?
-Szedłem podziwiać widoki. Jest tam klif z którego widać całe Stanford. Do jakiej szkoły chodzisz ?
-Chodzę do Stanford High School.
-Ja też tam chodzę.
-Dziwne nie widziałam cię ,a znam wszystkich w tej szkole.-A jego w szczególności bym zapamiętała ,takich przystojniaków się pamięta.
-Nie ,to nie jest dziwne ,po prostu często mnie tam nie ma.
-To wszystko wyjaśnia.
Zjechaliśmy na podjazd domu. Dużego domu. Gdy Justin zgasił silnik wyszliśmy z samochodu. Gdy podeszliśmy do drzwi domu Justin wyciągną klucze i je otworzył. Przepuścił mnie w drzwiach ,co za gentleman.
-Chcesz coś do picia ?-zapytał idąc podajże do kuchni.
-Sok pomarańczowy ,jeśli mogę prosić.
-Jak chcesz to idź do mojego pokoju. Ostatnie drzwi po lewej na piętrze.
Bez namysły zrobiłam to co powiedział Justin.

Justin P.O.V

Gdy Kate poszła do pokoju wziąłem szklanki i ruszyłem do pomieszczenia w którym przebywała. Gdy wszedłem zobaczyłem ,że ogląda zdjęcia wywieszone na ścianie.
-Dam ci moją koszulkę do spania.-ruszyłem w stronę szafy.
-Kto powiedział ,że będę u ciebie spać ?-zapytała zdziwiona.
-Jeśli chcesz ot idź ,ale raczej wątpię ,że chcesz iść o 1 w nocy ulicami pełnych pijanych facetów? Raczej nie chcemy by oś ci się stało ,prawda?
-Ugh. No dobra.-odpowiedziała zrezygnowana.
-Tak sądziłem.-wyciągnąłem koszulkę i spodenki dla brunetki.
-Dzięki.-zarumieniła się.
-Gdzie masz łazienkę ,żebym mogła się przebrać ?-zapytała niepewnie.
-Po co ci łazienka ,przebieraj się tutaj ,jest dużo miejsca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Tak więc to pierwszy rozdział .YAY. Mam nadzieję ,że wam się spodoba ,pierwszy raz piszemy opowiadanie. Trochę krótki ,ale mam nadzieję ,że następne będą dłuższe . Komentarze mile widziane. 
Much love Pats <3

niedziela, 21 grudnia 2014

Prolog


Obudziłam się w dziwnym pokoju.Mówiąc dziwny mam na myśli pustym.W pokoju znajdował się
tylko materac na którym leżałam.Ściany były obdarte, ale gdzieniegdzie można było zobaczyć resztki białej farby.
Przekręciłam się i poczułam ,że nie jestem sama na materacu.Odwróciłam się i zobaczyłam
kobietę w średnim wieku.Szturchnęłam ją by się obudziła.Nic.Zrobiłam to jeszcze raz.Nadal nic.
Już miałam wstać ,gdy poczułam coś mokrego. Gdy podniosłam koc ,którym byłam okryta po pokoju rozniósł się metaliczny zapach.Krew.Spojrzałam na ciało kobiety.Oniemiałam.Było przecięte w szerz.W pokoju rozległ się mój krzyk.Jak najszybciej zeszłam z materaca.Pobiegłam szybko w stronę obskurnych drzwi i za nie szarpnęłam.O dziwo były otwarte.Wybiegłam na równie zaniedbany korytarz.Zauważyłam wielkie dwu skrzydłowe drzwi-pewnie wyjściowe -pomyślałam.
Nie myliłam się ,gdy otworzyłam drzwi znalazłam się na zewnątrz.Otaczał mnie las. 


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i mamy prolog co o nim myślicie?
Komentarze mile widziane :)