czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 3.

Kate P.O.V.
Wstałam i od razu poczułam coś ciężkiego na moim brzuchu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam cudowne karmelowe włosy. Od razu w głowie pojawiły mi się obrazy ze wczoraj. Dobrze ,że nie zaszło to za daleko. Ja go praktycznie nie znam. Gdy Justin się obudzi muszę mu powiedzieć ,żeby od razu mnie odwiózł do domu. Jejku ile można spać ? Co ja mam ze sobą zrobić ,gdy Jay śpi ? Mam pomysł. Chyba Justin się nie obrazi jak wezmę jego telefon i na nim będę grać ? Zaczęłam szukać telefonu Jusa. Leżał na komodzie za śpiącym chłopakiem. Muszę się tylko do niego jakoś dostać. Wyciągnęłam rękę , ale niestety nie dosięgłam. Na domiar tego jestem strasznym leniem i nie chciało mi się wstawać z łóżka , bo po co można przecież przybliżyć się do Justina i sięgnąć. Kurde, nadal nie dosięgam. Okay, spróbujemy inaczej. Przerzuciłam nogę przez ciało szatyna tak by go nie dotykała. Teraz już na pewno dosięgnę. Jeszcze troszkę i mam telefon. Oczywiście mój pech chciał ,że telefon musiał zadzwonić. Justin poderwał się ,a że byłam nad nim od razu na niego spadłam. Co za upokorzenie.
-Oo, hej całkiem miłe przywitanie na początek dnia.-powiedział Jay trochę zaskoczony.
-Ja przepraszam po prostu się trochę nudziłam i stwierdziłam ,że pogram na twoim telefonie i on zadzwonił i...-nie dokończyłam ,bo Justin mnie pocałował. Tak po prostu pocałował.To było cudowne. Ten chłopak potrafi całować. Gdy już przestałam rozmarzać odepchnęłam go od siebie. Wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
-Umm...-nie wiedziałam co powiedzieć po tym pocałunku.
-Sorry, to był jedyny sposób ,żebyś tyle nie mówiła.-powiedział po chwili namysłu.
-Okay? Odwieź mnie do domu...teraz.-myślałam, że postara się o lepszą wymówkę. Mam nadzieję, że zrobi to o co go poprosiłam.
-A jakieś śniadanie może? -zapytał.
-No dobra, ale po śniadaniu odwieziesz mnie do domu?-spytałam.
-Okay. To w takim razie co chcesz na śniadanie? -zapytał wstając z łóżka.
-A co poleca szef kuchni?
-Mnie się pytasz? -zapytał zdziwiony.
-No ,a kogo ?-zapytałam go.
-Przecież ty robisz śniadanie.
-Twój dom i jestem twoim gościem ,więc ty mi robisz śniadanie.-odparłam pewna siebie.
-W takim razie nie będzie śniadania. Dobranoc.-położyła się z powrotem spać. Co za człowiek nie dość ,że nie chce zrobić śniadania ,to jeszcze idzie spać. Świetnie będę musiała się sama obsłużyć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, witam was po bardzooo długiej przerwie :/
No to macie rozdział ,wiemże nie jest długi ,ale przepraszam nie miałam czasu i w ogóle cały ten okres czasu był zły dal mnie. 
Pats.

czwartek, 15 stycznia 2015

Przepraszam

Bardzo ,bardzo przepraszam. Nie dodałam rozdziału w sobotę ,bo odłączyli mi internet -.-
Teraz nie będę mogła dodać rozdziału ,bo jeszcze się muszę uczyć na piątek. Rozdział pojawi się w pierwszym tygodniu ferii ,ale dokładnie nie wiem kiedy. Mam nadzieję ,że jesteście wyrozumiali.
Mam pytanie do was co chcieli byście czytać w naszym opowiadaniu? Jakaś sytuacja? Piszcie w komentarzach.
Love Pats <3

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 2.

Chyba go coś boli. Ja mam się przy nim przebierać.
-Proszę powiedz mi , czy cię POPIERDOLIŁO?
-Czy to podchwytliwe pytanie ?-uśmiechnął się głupkowato.
-Nie mam zamiaru się przy tobie przebierać.-odpowiedziałam zirytowana.
-Ale dlaczego? Będę grzeczny obiecuje.
Hmm...właściwie czemu nie zrobię mu na złość. Niech ma za swoje.
-Dobrze, ale jedna zasada możesz tylko patrzeć, dobrze?
-Obiecuje. To będzie nasza zasada.
Powoli patrząc na Justina zaczęłam ściągać spodnie. Specjalnie by go sprowokować ponętnie ruszałam biodrami. Patrzył na mnie z nutą ciekawości i pożądania. Widziałam, że jest strasznie we mnie zapatrzony. Gdy ściągnęłam spodnie nie zakładałam od razu tych od niego. Zaczęłam ściągać bluzkę wiedziałam, że długo nie wytrzyma i prędzej czy później rzuci się na mnie. Ściągając bluzkę czułam jego głodny wzrok na moim ciele. Nagle usłyszałam skrzypienie łóżka i poczułam jak Justin całuje mnie w usta. 
-Złamałeś zasadę o nietykalności.-powiedziałam między pocałunkami ze strony szatyna.
-Zasady są po to by je łamać.-powiedział i znowu zaczął mnie całować.
Jego pocałunki były jak narkotyk. Uzależniały. Powoli z pocałunkami zjechał na moją szyję. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić na to by zaszło to za daleko. Justin powoli włożył ręce pod moja koszulkę i zaczął ją powoli ze mnie ściągać. Przerwaliśmy pocałunek by mógł ściągnąć bluzkę do końca. Swoje ręce umieścił na moich pośladkach i podniósł mnie. Oplotłam go nogami w pasie. Szatyn skierował się w stronę łóżka dalej mnie całując. Gdy upadliśmy na nie szybko się przekręciłam tak, że to ja na nim siedziałam okrakiem. Ściągnęłam Jay'owi bluzkę prze głowę. Zaczęłam go zachłannie całować. Z ust zjechałam na apetyczny tors szatyna. Chłopak szybko przerzucił nas do wcześniejszej pozycji i namiętnie mnie całował .  Justin zeszedł z pocałunkami na mój dekolt. Dopiero teraz zapaliła mi się lampka w głowie. To zaszło za daleko.
-Justin przestań-powiedziałam między pocałunkami mieszającymi się z moimi jękami.
-Czemu, coś zrobiłem nie tak?-zapytał przerywając pocałunki.
-Tak... to znaczy nie...ughh po prostu...
-Po prostu co ?-zapytał zmartwiony.
-Po prostu nie znam cię i nie wiem co będzie po tym wszystkim.-zamyśliłam się. Przez tą cała sytuacje zapomniałam o swojej rodzinie. Pewnie się martwią. Kompletnie zapomniałam o mamie, tacie, Chrisie i Josh'u.
-Justin mogę zadzwonić?-zapytałam niepewnie.
-Ta, jasne.-zszedł ze mnie i podał mi swoją koszulkę. Szybko ją na siebie wsunęłam. Chłopak podszedł do stolika i wziął z niego swojego Iphona. Tak na prawdę to jestem u chłopaka którego ledwo znam, prawie uprawialiśmy sex i prawdopodobne, a nawet na pewno, będę u niego spała. Tylko ja mogę być taka lekkomyślna.
-Proszę-głos Jusa wyrwał mnie z zamyśleń.
-Dziękuje-wzięłam od niego telefon i wykręciłam numer do mamy.
(Kate-K  Mama-M)
K-Hej mamo to ja Kate...
M-Boże dziecko gdzie ty jesteś? Nic ci nie jest ? Martwiliśmy się o ciebie.
K-Nic mi nie jest...po prostu nie będzie mnie kilka dni. Nie martw się.
M-Jak to, gdzie będziesz? Jak mam się nie martwić skoro moje dziecko jest nie wiadomo gdzie?
K-Po prostu mi zaufaj. Ufasz mi?
M-Tak.
Gdy się rozłączyłam byłam rozdarta. Nie wiedziałam gdzie jestem i ile mnie nie będzie w domu. To wszystko mnie przytłaczało. Odłożyłam telefon na komodę obok łóżka. Wtedy, jakby czytał mi w myślach Justin mnie po prostu przytulił.
-Justin gdzie ja w ogóle jestem?
-Jesteśmy na obrzeżach Stanford, a tak dokładnie to u mnie w domu w moim pokoju.-powiedział uśmiechając się uroczo.
-Możemy iść spać?-zapytałam ziewając.
-Tak oczywiście.
Szybko wsunęłam się pod kołdrę i przytuliłam do poduszki. Justin szybko znalazł się za mną. Przytulił się do moich pleców. Od razu odwróciłam się do niego przodem.
-Mogę tak spać?-nie wiem czemu o to zapytałam.
-Tak.
-Nie przeszkadzam ci?
-Nie, tak jest idealnie.
Natychmiast odpłynęłam do krainy snów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to kolejny rozdział. Jak wam się podoba?  Przepraszamy że trochę czekaliście ale święta i sylwester rozumiecie ? Bardzo bym prosiła ,żeby każdy kto przeczyta zostawił jakiś komentarz.
Następnego rozdziały oczekujcie w sobotę za tydzień.
Much love Pats <3